czwartek, 27 lutego 2014

Mydło z błotem z Morza Martwego, Mydlarnia Powrót do Natury

Również i ja jakiś czas temu dołączyłam do grona testerów tych mydełek. Oczywiście na pierwszy ogień poszło mydełko, które miało zwalczyć trądzik. Po otworzeniu paczuszki, stwierdziłam, iż wszystkie mydełka pachną tak samo. Jednak po bliższym zapoznaniu się z nimi, stwierdzam, że mają całkiem odmienny zapach. 


Wiadomo, nie pachną np. wiśnią, jabłuszkiem czy też innymi owocami, ale bardziej taką naturą. Ja przeznaczyłam je póki co, tylko i wyłącznie do buzi, chociaż nadaje się również do zwalczania cellulitu, rozstępów czy też tkanki tłuszczowej. Produkt dobrze trzyma się w dłoni oraz pieni. Ma bardzo przyjemne opakowanie, a w środku okienko, przez które można zobaczyć kolor mydełka.  



Moje wypryski niestety nie zniknęły. Czasem jednak były mniej widoczne oraz nie aż tak zaognione. Niestety, po dłuższym stosowaniu - a używałam rano i na wieczór, moja buzia przesuszyła się. Początkowo myślałam, że to z kwasów, jednak ich używam już 6 tydzień i nic takiego się nie działo. Buzię mocno nawilżała, w ruch nawet szła maska nawadniająca z Dermedic, jednak efektów brak. 


Dopiero po jakimś czasie wpadłam na pomysł, że to może być sprawa tego produktu. I rzeczywiście, zrobiłam sobie przerwę, a moja cera wróciła do normalnego stanu. Ale nic straconego, po wykorzystaniu mydełka z borowiną i kawą, użyję go na ciało, aby zobaczyć czy zwalcza cellulit! 


 Ogólnie uważam, że to bardzo dobry produkt, jednak nie możemy z nim przesadzić, aby nie zrobić sobie krzywdy. Ja z chęcią jeszcze do niego powrócę. Wypatrzyłam go w Maxdrogerii, gdzie kosztuje 4,80zł/100g. Cena bardzo przystępna, prawda? KLIK


Produkt do testów otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!



Jak tam u Was Tłusty Czwarteczek? Pochwalcie się ile pączków zjadłyście? :D
Ja dopiero zaczynam, bo wróciłam z uczelni przed chwilą hihi :D

środa, 26 lutego 2014

Maseczka glinkowo oczyszczająca, Efektima

Maseczka ta, to strzał w 10! Moje wypryski na czole nie dają mi żyć, a ja w dalszym ciągu nie wiem, skąd się wzięły. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona zapachem. Myślałam, że będzie to taki odór glinkowy. Nic mylnego - przypominał mi trochę gruszkę, ale nie do końca, jednak sprawiał bardzo miłe wrażenie. 


 Saszetkę zużyłam na jeden raz, ponieważ stwierdziłam, że nie będę sobie oszczędzać :) Produkt bardzo dobrze się nakładało. Konsystencja w sam raz, dzięki temu nie spływała mi po całej ręce podczas aplikacji. Trzymałam według zaleceń producenta, czyli ok. 20 minut. 


Z początku maseczka była intensywnie zielona, jednak później zaschła i stała się biała. Na szczęście nie osypywała się. Buzię po tym czasie, przemyłam letnią wodą. Również i ten etap był bezproblemowy. Na pewno mnie nie zapchała ani uczuliła. Rozjaśniła troszkę moją szarawą cerę.  
 

Moje wypryski na czole stały się mniej widocznie, jednak to tylko efekt kilkugodzinny. Uważam, ze musiałabym regularnie stosować, aby stwierdzić czy tak naprawdę pomaga, czy nie. Jednak to i tak dobra opcja dla osób, które np. chcą wyjść na basen bądź imprezę, a ich problemy są mega duże. Powrócę kiedyś jeszcze do tego produktu, gdy go spotkam na swojej drodze. Za 7ml zapłacimy ok. 2,69zł.



Produkt otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

wtorek, 25 lutego 2014

LEA GOLF SOAP BALLS mydło toaletowe w kształcie piłeczek golfowych

Czy widziałyście kiedyś mydełko w kształcie piłeczek golfowych? Bo ja nie! Po otworzeniu pudełeczka byłam bardzo zdziwiona i zastanawiałam się co to może być. Dopiero, gdy wyciągnęłam zawartość, poczułam zapach. 

Mydełka są dwa i zapłacimy za nie 7,95zł - myślę, że to bardzo dobra cena! KLIK. Produkt jest bardzo fajny w użyciu, pomimo kształtu. Dobrze trzyma się w dłoni i pieni. Czuję, że moja buzia oraz ciało, są dobrze oczyszczone. Zapach z początku mnie strasznie odrzucił. Jednak po czasie stwierdziłam, że nie jest taki zły.
 

Nie należy do perfumowanych bądź też pięknie pachnących. Mogłabym go porównać trochę z szarym mydłem, z dodatkiem lekkiego zapachu. Uważam, że to mydełko dla faceta ( może i dla Pań :D ), któremu niepotrzebny jest piękny zapach, tylko dobre oczyszczenie.


Cała moja rodzina polubiła tę formę produktu, a znajomi są zawsze zaskoczeni, skąd mamy takie pomysłowe rzeczy w domu. Jestem jak najbardziej zadowolona z tego specyfiku! Świetna forma, do wzbogacenia wnętrz łazienki. To coś innego, niż większość, takich samych mydełek!



Produkt otrzymałam dzięki;
 http://faceteria.pl/

Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

poniedziałek, 24 lutego 2014

Chusteczki antybakteryjny, Marion

Cieszyłam się, że otrzymałam właśnie ten produkt i stwierdziłam, że to strzał w 10! Wiadomo, że jeżdżąc na studia, będąc w autobusie, w sali, gdziekolwiek, nie jest nam tak łatwo wyczyścić dłonie przed posiłkiem, a co jest przecież bardzo ważne. Nie mamy pojęcia, ile koło nas jest zarazków. Myślałam już nawet o zakupie takich chusteczek bądź żelu do rąk. Jednak jakoś nigdy nie było po drodze.  


Opakowanie jest poręczne i ma bardzo dobry klej, który na pewno nie odklei się, a nasze chusteczki się nie zbrudzą. Myślę, że 10 sztuk to bardzo malutki dla osób, które są ciągle poza domem. Takie jedno opakowanie, może zejść nam nawet w jeden dzień! Zapłacimy za nie ok. 3,40zł, można nabyć je na stronie naturalna.eu.  


Co do właściwości. Ciężko mi stwierdzić, czy są antybakteryjne. Myślę, że dłonie są dobrze oczyszczone, ponieważ czuć, że nie lepią się. Jednak muszę wspomnieć, o dosyć dużym minusie. Zapach chusteczek po wyciągnięciu z pudełka jest ohydny! Tak mocno alkoholowy, że aż w nosie wierci.. No, ale cóż się dziwić, gdy na pierwszym miejscu widnieje Alcohol Denat? I taki też zapach czułam. Istny denaturat, którego używa mój tata zawsze do czyszczenia przedmiotów w garażu. 



 Na szczęście nie zostaje z nami cały czas i ulatnia się, a przebija się lekki, delikatny, świeży zapach. Myślę, że to, iż czuć tak mocno denaturatem, u mnie je dyskwalifikuje. Opcja jest taka, iż otrzymałam wadliwy produkt ( pamiętam, że kupiłam raz stary zmywacz z Biedronki, który zawsze nawet fajnie pachniał, a ten akurat był nie do zniesienia.. ). 


Gdybym miała zdecydować się na zakup takiego produktu, na pewno nie tej firmy. Nie mam zamiaru jeść chleba i czuć przy nosie denaturat ;) ale fajnie, że dane było mi wypróbować!;)



Produkt otrzymałam dzięki:


Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!

_____________________________________________________________________________

Dzisiaj otrzymałam również przesyłkę za Top Gadułkę od Anuli ze Świata Konsumentki.
Produkty są świetne i jak najbardziej trafione! teraz w moim makijażu przeważać będą kredki hihi :D
dziękuję < 3



niedziela, 23 lutego 2014

Max Factor, 2000 Calorie Dramatic Volume

Tusz otrzymałam dzięki wygranej w konkursie u Zakochanej w Kolorach i dzięki uprzejmości drogerii Gobli. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ ubóstwiam kolorówkę. Nic mnie tak bardzo nie cieszy, jak kosmetyki do makijażu :D
Jak już kiedyś zaznaczyłam, mam fioła na punkcie rzęs i dość duże wymagania. Bodajże ten sam produkt albo podobną wersję widziałam w Biedronce za ok. 20zł, jednak jakoś nigdy się nie skusiłam. Nie powiem - byłam ciekawa, bo większość z Was, chwali go sobie. No i poza tym, nie miałam jeszcze do czynienia z tą firmą. 


W końcu jednak, całkowicie przypadkiem, udało mi się go przetestować. Ale po kolei. Opakowanie ma jak najzwyklejszy tusz, niczym się nie wyróżniający, nawet ceną. Szczoteczka "zbita", taka akurat. Chociaż ja i moje rzęsy, preferujemy silikonowe. Produkt jest większy, niż jego rodzinka. Ma 9ml, z czym ja przeważnie spotykam się z pojemnością 7/8ml.  


Daje ładny efekt, ale nie powiedziałam nigdy "wow". Fakt faktem, Wam pewnie spodobałby się. Jednak ja lubię, gdy moje rzęsy wyglądają jak sztuczne. Gdy są pięknie rozdzielone i długie. Znalazłam już taki tusz, ale o nim innym razem. Jednak na rzęsach dobrze się trzyma. Nie podrażnił mnie ani uczulił. Świetnie się zmywa, nie mam z nim problemu. 
 
Jedna warstwa / dwie warstwy

Pomimo, że dla mnie to nie rewelacyjny tusz, lubię go i jest lepszy, niż 3/4 jego poprzedników. Ze względu na cenę nie wróciłabym do niego, bo w zwykłych sklepach to ok. 30zł, ale gdyby był tańszy, na pewno jeszcze u mnie by się znalazł!
A jaki jest Wasz ulubiony tusz, który daje naprawdę mega efekt?

sobota, 22 lutego 2014

Przypomnienie o rozdaniu!! / wygrana

Dzisiaj tylko przypomnienie o rozdaniu, ponieważ złapała mnie choroba, a muszę jeszcze napisać 2 prace maturalne, więc nie dałabym rady myśleć jeszcze nad postem ;)

Konkurencja jest bardzo malutka i trochę zastanawiam się z czym nie trafiłam? Myślałam, że kosmetyki będą interesujące, ale widzę, że chyba jeszcze za mało ich włożyłam..


Osoby chętne zapraszam!
Został tylko tydzień!
KLIK

_____________________________________________________________________________

Druga sprawa - już jakiś czas temu otrzymałam przesyłkę za wyróżnienie u Greg and Mika.
Miałam ją już dawno Wam pokazać, jednak czekałam na resztę paczek, których w dalszym ciągu nie ma. Postanowiłam, więc zrobić to dzisiaj. Jestem mile zaskoczona prezentem, który był tylko wyróżnieniem i aż do momentu otworzenia paczuszki był niespodzianką. Po otworzeniu czułam się tak, jakbym to ja była na I miejscu :) Produktami podzieliłam się już z mamą, która jest bardzo zadowolona z możliwości przetestowania czegoś nowego :D


Jeszcze raz dziękuję!

piątek, 21 lutego 2014

Arganowy szampon 8 w 1, Eveline

Produkt ze spotkania blogerek. Byłam ucieszona, iż go otrzymałyśmy, ponieważ lubię testować nowe szampony. Osobiście kupuję większe, niż 150ml, przeważnie 400ml, ponieważ moje włosy są dłuższe i potrzebują większej ilości do pienienia się.  




Niestety, ale ten produkt nie jest wydajny. Ma strasznie "glutowatą" konsystencję. Chyba wiecie o co mi chodzi? Takie glutki, które pewnie większość z Was miała w dzieciństwie ;) Po wyciśnięciu, zdarzało się, że duża ilość szamponu po prostu wracała do środka!  


Musiałam dość dużo zaaplikować na włosy, aby zaczęły się pienić. Jednak przeważnie trzeba było myć je dwa razy, ponieważ za pierwszy - piana była kiepska. Strasznie plącze włosy. Nie cierpię momentu, gdy spłukuję szampon i nie potrafię dotrzeć do głowy, aby dobrze się go pozbyć. Włosy są tak sztywne, że nie sposób uczynić ten krok. Bez maski albo odżywki ani rusz. Chyba zostałabym bez włosów, gdybym miała je mocno rozjaśniane, umyła tym szamponem i nie zastosowała maski.. 


Jedynym plusem tutaj jest zapach, który jest bardzo ładny, chociaż mi ostatnim czasem się już zbrzydnął. Nie zauważyłam, żeby poprawił wygląd moich włosów. Może dobrze je oczyścił, ale tego niestety nie wiem. Jak dla mnie to istny bubelek i moje włosy nie polubiły się z nim w ogóle. Koszt to ok. 13zł.




Przepraszam, że taka krótka notka, ale plan na nowy semestr daje mi w kość i nie mam na nic siły, a chciałam dla Was przynajmniej krótko napisać, aby nie zaniedbać bloga.

środa, 19 lutego 2014

CeraNova, Biogarden

Kolejny produkt ze spotkania blogerek. Pomimo tego, że biorę dość często przeróżne tabletki, postanowiłam spróbować również te, bo czytałam, że są bardzo dobre. Moja cera nie daje mi żyć i ciągle wyskakuję jakieś nowe niespodzianki, szczególnie w okolicach czoła. Marzyłam o tym, iż zakończę opakowanie, a moja buzia będzie piękna!  


Ja mam jeszcze stare pudełeczko, widzę, że na rynek zostały wprowadzone nowe, troszkę tandetne, ale moim zdaniem - przyjemne dla oka. Tabletek jest 60, co wystarcza nam na miesięczną kurację. Nie miałam żadnego problemu z ich połknięciem. Ich smak na szczęście nie jest ohydny, więc nie martwię się o to, iż będę musiała zajadać tabletkę tym, co będzie pod ręką.  



Specyfik stosowałam regularnie - codziennie po 2 razy. Jednak nie zauważyłam efektów. Z początku może moja buzia lekko się poprawiła, ale nie wiem czy to sprawka tabletek, czy kremów. Wypryski wyskakują nadal, tak jak wyskakiwały - więc tutaj też nic nie zahamowało. Jestem troszkę zawiedziona.. Myślałam, że coś w końcu mi pomoże. Ale uważam, że moje problemy, mogą być za mocne, na takie tabletki. Ich koszt to ok. 20zł, ale wiem, że można spotkać je droższe.


___________________________________________________________________________

Kochani, powstała strona, na której każdy z nas, może pomóc! Nazywa się WszyscyKlikamy.pl
Pomaga dzieciom, niepełnosprawnym, zwierzętom - ale żeby ta pomoc była naprawdę duża i dotarła do każdego, my musimy również otworzyć swoje serduszka. Poprzez kliknięcia, ludzie zbierają punkty - za każdy punkt, sponsorzy przekażą pieniądze na wybrany cel charytatywny. Czyż to nie fajna inicjatywa? Mam nadzieję, że Wy również się dołączycie :) 



P.S Przypominam jeszcze o wszystkich kosmetykach Earthnicity, które testowałam! :)


poniedziałek, 17 lutego 2014

Olejki orientalne, Marion

Pomyślicie pewnie, ze zwariowałam, bo już 3 notka pod rząd o firmie Marion, ale jakoś tak, złożyło się przypadkiem! Dzisiaj kolejny produkt, który otrzymałam od Drogerii Uholki. Byłam mile zaskoczona, ponieważ po Waszych wychwalaniu, chciałam sobie sama go sprawić, ale na szczęście nie musiałam :)) Pewnie miałabym problem jaki zapach wybrać!  


Mój to: kokos, tamanu i wierzcie lub nie, ale jest boski! Ale od początku - opakowanie bardzo miłe, z pompką, która umożliwia nam precyzyjne wyciśnięcie produktu na dłoń. Tutaj jeden mały minusik, bo z mojego opakowania cieknie. Musi to być widoczna wina producenta, ponieważ troszkę już wylało się w kopercie. Niedawno zauważyłam, że olejek leży, a nie stoi i również była dosyć duża plama. Także proszę uważać, abyście się w taki, niewinny sposób, nie pozbyły połowy produktu ;) 


Konsystencja - no wiadomo, oleista. Pozostawia tłustą warstwę na dłoniach, nawet po wtarciu we włosy i pierwszej próbie umycia rąk - ale to chyba wiemy, prawda? ;) No zapach tak, jak już wspominałam, o mamo.. Zakochałam się już podczas otwierania koperty! Rewelacja! Połączenie kokosu i tamanu dało naprawdę orientalną moc. Muszę przyznać, że nie wyczuwam nutki kokosu, ale dla mnie jest to dobra opcja!  


Na włosach utrzymuje się hmm, może ok. godziny, ale myślę, że dłuższy zapach, przyprawiłby nas o mdłości. Znajdziemy również zapachy takie jak: olejek Jojoba i słonecznik, olejek Macadamia i Ylang Ylang oraz migdały i dzika róża.  A efekty? Są, są! Nie nakładam tak, jak zaleca producent, ale tak, jak mi się podoba. Raz na wilgotne włosy, aby rozczesywanie było lepsze, raz na suche włosy, aby ujarzmić sianko, które znów na mojej głowie powstało. I w tej, i w tej opcji bardzo dobrze sobie radzi. 


Żadnym z tych sposobów nie przetłuściłam ich. Włosy są gładziutkie, a szczególnie końcówki. Utrzymuje się to, aż do następnego mycia. Jak dla mnie produkt jest super! Jedwabiu używać nie mogę, ponieważ przesusza moje włosy, a ten na odwrót, pomaga! Na stronie Drogierii Uholki znajdziemy je za 7,20zł KLIK
Przed i po.



Produkt do testów otrzymałam dzięki:

Serdecznie dziękuję za możliwość przetestowania!
Przypominam o poprzednim produkcie:

niedziela, 16 lutego 2014

Zabieg laminowania, Marion

Zabieg ten chodził za mną już od jakiegoś czasu, ale stwierdziłam, iż zostawię go na jakąś okazję i nie będę niszczyć włosów prostowaniem tak, o. Produkt wykorzystałam wczoraj. Po lekkim osuszeniu włosów nałożyłam specyfik.  


Byłam troszkę zła, ponieważ pachnie tak, jak większość produktów np. do stylizacji z Marion, m.in spray i pianka. Liczyłam na jakiś inny, fajny zapach. Ale na pewno z tego powodu produktu nie zdyskwalifikuje. Czepek dołączony był bardzo przydatny. Nie musiałam bawić się z reklamówką, a on fajnie trzymał się na głowie. Do pogłębienia efektu nałożyłam na górę jeszcze ręcznik. Powrócę jeszcze do konsystencji, która była w sam raz. Cieszy mnie to, że produkty te są dosyć gęste i nie ma obawy o to, iż będę musiała zużyć dwie saszetki, ponieważ połowa jednej zostanie w wannie. 


 Specyfik trzymałam troszkę ponad 10 minut. Włosy nie były do końca gładkie podczas spłukiwaniwania i bałam się, że będzie ciężko je rozczesać, ale myliłam się, wszystko szło gładziutko. Nie czekałam aż  wyschną, tylko wspomogłam się suszarką. Już po wysuszeniu były gładsze i prostsze, a przypominam, że mam problem z puszeniem. Wiedziałam, że po wyprostowaniu nie ocenię efektu i, że będzie musiało odbyć się to później.  


Włosy przez cały dzień był proste, oprócz grzywki, która lekko się podwinęła. Troszkę szkoda, ponieważ to właśnie z grzywką mam zawsze problem. Jednak nie zrobiła się z niej taka fala, jak zawsze. Gdy wstałam z łóżka również moje włosy były proste! Prostownica poszła w ruch tylko w okolice grzywki, z resztą nie musiałam sobie radzić. Jestem naprawdę bardzo zadowolona z produktu. Na większe wyjścia jest to naprawdę super rzecz. Szczególnie, iż za 2 saszetki + czepek zapłaciłam 2,40zł.

Oczywiście nie pomyślałam o zrobieniu zdjęcia włosów, więc pokaże Wam moje prywatne foto w prostych włosach po laminowaniu, wraz ze mną ;)


sobota, 15 lutego 2014

Regenerująca maska ożywiająca kolor włosów farbowanych, Marion

Jakiś czas temu, będąc na zakupach i mając trochę więcej czasu, porozglądałam się troszkę za produktami do włosów farbowanych. W końcu, na samym dole, znalazłam maskę ożywiająca kolor do włosów czerwonych. Stwierdziłam, że wypróbuje - może akurat będzie działać. Nie kosztowała majątku, bo 2,90zł za dwie saszetki. Kupiłam ją dokładnie w Damiani w Rybniku ( dla dziewczyn z moich okolic ), pod farbami na samym końcu sklepu. 


Produkty znajdziemy również do włosów blond i brązowych. Moje włosy nie są do końca czerwone, jednak postanowiłam spróbować. Produkt nałożyłam już tego samego dnia, po myciu włosów. Specyfik nieźle farbuje dłonie na czerwono, jednak schodzi to po 2-3 myciu rąk. Musimy również uważać na to, aby za długo nie trzymać maski na czole, bo z tego miejsca ciężko schodzi. Najlepiej zrobić to od razu, po nałożeniu.  


Ja nakrywałam głowę reklamówką, ponieważ wiadomo, że cały produkt skapywałby na ziemię, a trzeba ja trzymać 10-15 min. Pomimo mojego strachu, nie pofarbowała ręcznika. Dobrze schodzi z włosów, ma bardzo przyjemny zapach i dobrą konsystencję, która nie przelewa się przez palce. Włosy są mięciutkie i nie trzeba nakładać na nie już żadnej maski czy odżywki. Jestem bardzo zadowolona z efektów, ponieważ naprawdę działa. 


Moje włosy stały się czerwieńsze niż były. Dodatkowo, zaczęły ładnie mienić się w tym kolorze. Taki produkt nie trzyma się do następnego mycia, ale nawet do 3-4 następnych. Myślę, że to fajna opcja dla osób, które nie chcą ciągle farbować lub po prostu nie mają na to czasu, a np. mają przed sobą jakąś imprezę. Ja jestem bardzo zadowolona i zaopatrzyłam się już w następne saszetki ;)

Jak spędziliście Walentynki?
Mój był zadowolony z męskiego boxa od ShinyBox, ja natomiast dostałam serduszko z czekoladkami z Milki oraz byliśmy na obiedzie i deserze :))

środa, 12 lutego 2014

Płyn micelarny, Dermedic.

Kolejny produkt ze spotkania blogerek. Widziałam, że większość z Was, chwali go sobie, a jak było u mnie? Produkt ma niby zwykłe, ale dla mnie bardzo przyjemne opakowanie. Zresztą, sama firma kojarzy mi się najbardziej z produktami aptecznymi. O konsystencji myślę, że nie muszę pisać nic, ponieważ każda z Was wie, jak to wygląda. 


No, ale przechodząc do zapachu. Nie używałam dużej ilości produktów tej firmy, jednak mogę stwierdzić, iż każdy ma ten sam zapach. Dokładnie kojarzy mi się z ogórkiem. Nie takiej czystej postaci, ale kiedyś robiłam tonik z ogórka i tak właśnie pachniał. Uważam, że produkty typu micelki są strasznie mało wydajne. Wolę zwykłe mleczka -  wystarczają mi na dłużej i mam wrażenie, że radzą sobie lepiej z makijażem. Zamknięcie typu "klik" jest bardzo fajne w takich produktach i ułatwia nam korzystanie podczas demakijażu. Ten produkt pozostawiał moją skórę lepką. 



Kiepsko radził sobie ze zmyciem zwykłego tuszu do rzęs. Wodoodpornego nawet nie ruszył. Najgorzej wyglądam po zmyciu cięższego makijażu. Tusz zostaje rozmyty po całej buzi i wyglądam jak czarnuszek. Dzisiaj miałam na sobie bardzo lekki makijaż, a i tak znów rozmazał go dookoła. 

Mój lekko rozmyty makijaż
Nawilżenia nie ma żadnego. Mam teraz przesuszoną buzię przez kwasy i nawet w najmniejszym stopniu nie pomógł. Zapłacimy za niego ok. 20zł za 200ml. Ja pozostanę jednak przy micelku z Biedronki. Drugi raz już u mnie nie zawitałby. Może u Was sobie lepiej radzi - u mnie w ogóle.


Kochane, czy chciałybyście przeczytać na moim blogu o jakichś konkretnych kosmetykach/produktach? Piszcie śmiało, jeśli dam radę, napiszę specjalnie dla Was post!

P.S Dzisiaj rozpoczęłam współpracę z firmą Colyfine. Spodziewajcie się za jakiś czas recenzji!